Co tydzień nieznajomy zostawiał kwiaty na grobie mojego męża — kiedy w końcu dowiedziałam się, kim on był, byłam bez słowa

Wiosna ustąpiła miejsca latu, a każda wizyta przynosiła kwiaty na grób Toma. Stokrotki w czerwcu, słoneczniki w lipcu. Świeże i gotowe w piątek przed niedzielnymi wizytami.

Wyszłam wcześnie w ciepły sierpniowy poranek. Może uda mi się dostrzec tajemniczą osobę zostawiającą kwiaty. Poszłam sama, bo Sarah nie mogła.

Jedynym dźwiękiem na cmentarzu był odgłos grabi zgarniających suche liście. Ogrodnik sprzątał wokół pomnika. Rozpoznałam starca o rzeźbionych dłoniach, który zazwyczaj kiwał głową, gdy przechodziliśmy.

Zawołałam: „Przepraszam”, gdy podchodziłam. „Czy mogę zapytać?”.

Zatrzymał się i otarł czoło. „Dzień dobry pani”.

„Co tydzień ktoś składa kwiaty na grobie mojego męża. Wie pani, kto?”.

Kontynuował bez przerwy. Tak, tak. Ten piątkowy. Przychodzi regularnie od zeszłego lata.

„Facet?”. Serce waliło mi jak młotem. Facet przychodzi w piątki?

„Tak. Cichy mężczyzna. Trzydziestokilkulatek? Ciemne włosy. Starannie układa kwiaty. Długo tu zostaje. Czasami rozmawia”.

Myśli pędziły mi jak szalone. Tom miał wielu nauczycieli i byłych uczniów wśród swoich przyjaciół. Ale ten oddany człowiek?

Czy mogłabyś…? Nieśmiało zamilkłam. „Jeśli go znowu zobaczysz, mogłabyś zrobić zdjęcie? Muszę wiedzieć”.

Skinął głową, patrząc na mnie. „Rozumiem, proszę pani. Spróbuję”.

„Dziękuję” – mruknęłam. „To ważne”.\

 

zobacz więcej na następnej stronie Reklama