Mój mąż wyjechał w podróż służbową, ale kiedy odwiedziłam teściów, byłam zaskoczona widokiem pieluszek dziecięcych porozrzucanych wszędzie po podwórku.

— Jak długo chciałaś to przede mną ukrywać? Aż dziecko nazwało mnie „ciotką”? Albo aż nie będę mogła mieć więcej dzieci, a ty wykorzystałeś to jako pretekst, żeby mnie rzucić?

Spuścił głowę w milczeniu. To milczenie było najokrutniejszym ze wszystkich wyznań.

Wzięłam głęboki oddech, a mój głos był stanowczy i zdecydowany:

— Dobrze. Masz syna, ale ja wciąż mam swoją godność. Rozwiedź się ze mną. Nie zamierzam żyć jak żałosna kobieta, nad którą wszyscy litują się.

Spanikował:

— Nie! Myliłam się, ale pomyśl o naszej rodzinie, o moich rodzicach…

Spojrzałam na niego lodowato:

— Tym, który nigdy nie myślał o tej rodzinie… byłeś ty.

Potem odwróciłam się i odeszłam. Zostawiłam za sobą płacz dziecka, rozpaczliwe błagania męża i szloch teściowej.

AleNie zatrzymałam się. Tylko jedna myśl krążyła mi po głowie: Zacznę od nowa, ale nigdy więcej z nim.