Spoliczkowała mnie na oczach 150 osób… a moja własna rodzina poprosiła mnie, żebym wyszła po cichu.
Nawet nie wiem, w którym momencie wszystko się zawaliło.
Dziś jest dzień mojego ślubu, jestem szczęśliwa. Wszyscy biją brawo. Przemówienia następują jedno po drugim. Wciąż czuję smak szampana na ustach i mam na sobie białą suknię, tę, którą wybrałam wiele miesięcy temu, marząc o tym dniu.
Wtedy ona wstała.
Kobieta w granatowym garniturze. Elegancka. Wyprostowana. Spokojna. Zbyt spokojna.
Do tej pory nawet dobrze się jej nie przyjrzałam. Siedziała przy stoliku niezbyt daleko od nas, ale nawet nie wiedziałam, kto ją zaprosił.
zobacz więcej na następnej stronie Reklama
